"Podniosłem go i założyłem mu na szyję" - wyznał Nilsen cztery lata później. "Szybko usiadłem na nim okrakiem i zacisnąłem krawat z całej siły. Jego ciało ożywiło się natychmiast. Sturlaliśmy się z łóżka na podłogę."
Nilsen zacisnął uścisk jeszcze mocniej, nie chcąc przegrać tej walki na śmierć i życie. Jego ofiara odpychała się nogami, nadal mając Nilsena siedzącego na sobie. Kiedy mężczyźnie udało się doczołgać do ściany, skulił się, dając za wygraną. Nilsen rozluźnił uścisk, ale zdał sobie sprawę, że mężczyzna jeszcze żyje, jest tylko nieprzytomny. Pobiegł do kuchni po plastikowe wiadro, do którego nalał wody, chcąc utopić w niej chłopaka. Nilsen ułożył go na krześle, a następnie wepchnął jego głowę do wiadra. Mężczyzna nie stawiał oporu, jednak mimo to woda zachlapała cały dywan.
"Po kilku minutach bąbelki powietrza w wodzie zniknęły" - wspomina Nilsen - "Podniosłem go i posadziłem na fotelu. Woda ściekała z jego krótkich, kręconych, brązowych włosów."
Nilsen właśnie zabił człowieka, którego imienia nawet nie znał. Siedział trzęsąc się cały, nie do końca uświadamiając sobie co właśnie zrobił i jakie będą tego konsekwencje. Zrobił sobie filiżankę kawy i wypalił kilka papierosów, próbując wymyślić co dalej robić. Jego czarno-biały pies, Bleep, przyszedł z ogrodu i obwąchał zwłoki siedzące na fotelu. Nilsen wygonił psa i usiadł będąc nadal w szoku. Zdjął krawat z szyi martwego mężczyzny i tylko się na niego patrzył. Później wstał i dźwignął ciało na swoje ramiona, aby zanieść je do łazienki. Delikatnie położył chłopaka w wannie, napuścił wody i umył mu włosy. Namęczył się wyciągając bezwładne zwłoki z wanny i osuszając je ręcznikiem. Wówczas zabrał je z powrotem do pokoju i położył do łóżka. Jego nowy przyjaciel nie mógł go już opuścić.
Dennis przebiegł palcami po jeszcze ciepłym ciele, zauważając delikatną zmianę koloru jego warg oraz twarzy. Zasłonił zwłoki pościelą, usiadł na łóżku i próbował myśleć.
"To był początek końca mojego starego życia" - napisał Nilsen - "Wszedłem na drogę śmierci i posiadania nowego rodzaju współlokatora."
Zamiast przerazić się widokiem zwłok, uznał je za piękne. Nie wiedział do końca dlaczego zabił tego młodego człowieka. Po prostu nie chciał, żeby ten go opuścił. Samotnie spędził Boże Narodzenie i nie chciał, żeby tak samo było w Nowy Rok. A teraz miał go z kim spędzić. Później tego samego dnia poszedł do sklepu z narzędziami, aby zakupić elektryczny nóż i duży garnek, chociaż wcale nie chciał pociąć ciała. Zamiast tego ubrał zwłoki w nową bieliznę. Następnie wziął kąpiel. Wtedy zdecydował się spróbować seksu ze zwłokami. Poszedł do łóżka, ale nie mógł utrzymać wzwodu, który dostał kilka chwil wcześniej, więc ściągnął ciało z łóżka i położył na podłodze. Użył zasłony, aby je przykryć. Położył się ponownie do łóżka i zasnął. Później, kiedy już wstał, zrobił obiad i oglądał telewizję, mając ciągle leżącego trupa na podłodze. W końcu uświadomił sobie, że musi coś z tym zrobić. Wyważył kilka desek z podłogi i próbował wrzucić pod nie ciało, ale stężenie pośmiertne nie pozwoliło mu na żaden manewr. Postawił ciało przy ścianie, postanawiając poczekać aż sztywność minie. Jednak następnego dnia nieboszczyk nadal stał przy ścianie w tej samej pozycji, więc Nilsen położył go i próbował rozluźnić jego kończyny. W końcu udało mu się położyć zwłoki do podpodłogowego grobu. Przykrył ciało deskami.
Po tygodniu ciekawość Nilsena wzięła górę, więc podniósł dywan i jeszcze raz otworzył dziurę w podłodze. Ciało było brudne, więc Nilsen zabrał je znowu do łazienki, aby je umyć. Później wykąpał się w tej samej wodzie. Kiedy niósł zwłoki z powrotem do salonu, tak bardzo go to podnieciło, że ukląkł i masturbował się, dokonując ejakulacji na brzuch nieboszczyka. Zamiast upchnąć go znów pod podłogą, związał trupa za kostki. Jednak w końcu złożył go do jego grobowca. Ciało zostało tam przez siedem i pół miesiąca, zanim Nilsen je wyciągnął i spalił resztki w ognisku. Do ognia dodał gumy, aby zamaskować zapach palonego ciała. Popioły zagrzebał w ziemi. Młody mężczyzna nigdy nie został zidentyfikowany. Nilsen był w szoku, że całe zdarzenie uszło mu na sucho i wierzył, że nigdy się to już nie powtórzy. Mylił się. Zdarzyło się jeszcze czternaście razy.
W październiku 1979 roku, prawie rok po pierwszym morderstwie, młody student z Chin, Andrew Ho, poszedł z Nilsenem do jego domu. Młody mężczyzna chciał spróbować seksu z krępowaniem (bondage). Nilsen nie chciał się w to bawić, ale założył na szyi chłopaka krawat i powiedział, że zabawią się w niebezpieczną grę. Ho wyszedł i poinformował policję, jednak nie doszło do postawienia Nilsenowi zarzutów.
Do 1981 roku Nilsen w swoim mieszkaniu zabił dwunastu mężczyzn. Zidentyfikowano tylko czterech z nich. Byli to: Kenneth Ockendon, Martyn Duffey, Billy Sutherland oraz Malcolm Barlow. Wiele z jego ofiar było bezrobotnymi lub bezdomnymi ludźmi, szukającymi sposobu na zarobienie pieniędzy. Część z nich była homoseksualistami, a kilkoro było męskimi prostytutkami. Nilsen twierdził, że wpadł w "zabójczy trans", ale w siedmiu przypadkach uwolnił mężczyzn zamiast ich zabić, ponieważ potrafił się powstrzymać.
Drugą ofiarą Nilsena był Kenneth Ockendon, turysta z Kanady. Mężczyzna poznał Nilsena podczas lunchu w pubie 3 grudnia 1979 roku. Pili razem przez kilka godzin alkohol, zwiedzali Londyn, a na koniec trafili do mieszkania Nilsena. Dobrze się ze sobą dogadywali, więc im bardziej Nilsenowi odpowiadało towarzystwo Ockendona, tym bardziej był zdesperowany na myśl o jego powrocie do Kanady, który miał nastąpić następnego dnia. Udusił go więc przewodem od słuchawek, przeciągnął po podłodze, a następnie usiadł i słuchał muzyki, podczas gdy ciało leżało na ziemi. Potem zdjął jego ubranie i zabrał do łazienki na kąpiel. Kiedy skończył, położył ciało w łóżku i spał z nim przez resztę nocy, przytulając się do niego. Rano Nilsen upchnął zwłoki w szafce, wyrzucił ubranie i poszedł do pracy. Podczas dnia ciało zesztywniało w pozycji, w jakiej je pozostawił. Nilsen wyciągnął je dzień później i ponownie umył. Następnie ubrał zwłoki i posadził na krześle, robiąc im zdjęcia w różnych pozycjach. Kiedy skończył, zabrał ciało znów do łóżka i ułożył z rozłożonymi rękami i nogami na sobie. Rozmawiał z martwym chłopakiem, tak jakby ten mógł go usłyszeć. Potem skrzyżował jego nogi i uprawiał seks wkładając penisa między jego uda. W końcu Nilsen przeniósł Ockendona w przestrzeń pod płytkami podłogowymi. Wyciągał go stamtąd kilkukrotnie, żeby mogli razem posiedzieć i pooglądać telewizję.
"Myślałem sobie, że jego ciało i skóra były bardzo piękne" - wyznał później Nilsen. Później przebierał go w świeże ubrania, kładł do łóżka i mówił dobranoc.
Minęło pięć miesięcy zanim doszło do kolejnej zbrodni. 13 maja 1980 roku zaginął Martyn Duffey, lat 16. Był bezdomny, więc zaakceptował zaproszenie Nilsena na nocleg. Po dwóch piwach udał się do łóżka. Nilsen wspiął się na niego i go udusił. Jego ciało zwiotczało, ale nadal żył, więc Nilsen zabrał go do kuchni i utopił jego głowę w zlewie pełnym wody. Następnie zabrał go do łazienki i wykąpał się z nim.
?Rozmawiałem z nim i powiedziałem mu, że jego ciało wyglądało tak młodo, jak jeszcze nigdy nie widziałem". Nilsen wziął go z powrotem do łóżka i całował, a potem usiadł mu na brzuchu i się masturbował. Duffey powędrował do szafki na dwa pełne tygodnie, a potem dostał miejscówkę pod klepkami podłogi.
Następna ofiara, Billy Sutherland (lat 27), sypiał z mężczyznami za pieniądze. Nilsen nawet nie chciał brać go do domu, ale chłopak poszedł za nim po jednej ze wspólnych nocnych eskapad. Nilsen ledwie pamięta uduszenie go i znalezienie jego zwłok następnego ranka. Malcolm Barlow (lat 24) był sierotą z problemami umysłowymi. Był także patologicznym kłamcą. Nilsen znalazł go włóczącego się pod jego domem, twierdzącego, że ma atak epilepsji, więc zabrał go do domu i zadzwonił po karetkę. Kiedy chłopaka zwolniono ze szpitala, wrócił i czekał na Nilsena pod jego drzwiami. Nilsen zaprosił go do środka po powrocie z pracy i razem pili alkohol, a potem Barlow zapadł w głęboki sen. Nilsen uważał jego obecność za kłopot, więc go udusił. Następnego dnia upchnął jego zwłoki w szafce pod zlewem kuchennym. Mieszkał w mieszkaniu z pół tuzinem innych zwłok czekających na pozbycie się. Część z nich Nilsen trzymał w łóżku około tygodnia w celach seksualnych. Przerażało go posiadanie kontroli nad tymi mężczyznami, a tajemnica martwego ciała, które na nic nie reaguje fascynowała go. Wydawało mu się, że docenia ich wszystkich bardziej niż ktokolwiek kiedykolwiek wcześniej mógłby ich docenić.
Nilsen opryskiwał mieszkanie dwa razy dziennie, aby pozbyć się wylęgających się tam much. Jedna z sąsiadek wspomniała później o przenikliwym odorze, ale Nilsen zapewnił ją, że to budynek ulega rozkładowi. Kiedyś rozważał popełnienie samobójstwa, ale wtedy wszedł jego pies i zaczął merdać ogonem, co spowodowało, że zmienił zdanie. Kiedy pozbywał się ciał, swojego psa i kota wypuszczał do ogrodu, rozbierał się do bielizny i kroił zwłoki nożem kuchennym na kamiennej posadzce kuchni. Czasami w garnku, który kupił dla pierwszej ofiary gotował głowy, aby pozbyć się z nich mięsa. Nauczył się sztuki rzeźniczej, więc wiedział jak najlepiej pociąć ciało. Organy trzymał w plastikowych workach. Takie pakunki chował pod podłogą. W pewnym momencie były pod nią trzy kompletne ciała i jedno poćwiartowane.
Niektóre części ciał chował w ogrodowej szopie lub w dziurze za krzakami. Organy wewnętrzne ofiar ukrył w szczelinie między podwójnym płotem na podwórzu. Kilka pociętych torsów upchnął w walizkach. Kiedy było to możliwe, zabierał torby i walizki do ogrodu i palił ich zawartość kilka stóp od płotu. Zawsze dziwiło go, że nikt nigdy go o nic nie wypytywał, ani nie próbował powstrzymać. Zdarzało się, że z okolicy przychodziły dzieci, aby obejrzeć płonący przez cały dzień ogień, a Nilsen tylko ostrzegł je, żeby nie podchodziły za blisko. Kiedyś, gdy ogień już zgasł, zauważył w środku ogniska czaszkę i zmiażdżył ją na proch. Potem zagrabił szczątki sześciu mężczyzn do ziemi. Jeszcze pięciu miało zginąć w tym mieszkaniu, a ich szczątki miały być strawione przez trzecie ognisko. Kiedy przygotowywał się do przeprowadzki, zrobił obchód swoich włości i niemal zapomniał, że zostawił ręce i ramiona Martyna Barlowa w krzakach. Zajął się tym ostatnim szczegółem i odjechał, mając nadzieję, że zostawi tę część życia za sobą. Szesnaście miesięcy później, po tym jak został aresztowany, oficerowie policji znaleźli ponad tysiąc odłamków kości w jego poprzednim ogrodzie.
Nilsen porzucił użytkowanie ogrodu i miejsca pod klepkami podłogowymi. Budynek, do którego się wprowadził był podzielony na sześć mieszkań, a jego mieszkanie na ul. Cranley Gardens 23 było na poddaszu. Był pewien, że to będzie czynnik odstraszający dla jego kompulsywnych i destrukcyjnych zachowań. Jednakże, jeszcze trzy morderstwa miały miejsce, a jego kwatera okazała się dość problematyczna w kwestii pozbywania się ciał.
Pierwszą ofiarą w nowym miejscu był John Howlett, którego Nilsen nazywał Johnem Gwardzistą. Spotkali się w pubie, gdzie prowadzili długą rozmowę. Jakiś czas później Nilsen pił sam, a John wszedł do pubu i go rozpoznał. Rozmawiali i zdecydowali się udać do mieszkania Nilsena, gdzie, po małym pijaństwie, John poszedł z nim do łóżka. Nilsen próbował zmusić go do wyjścia, ale ten odmówił. Nilsen znalazł fragment luźnej tapicerki z fotela, którego użył do uduszenia mężczyzny. W pewnym momencie bał się, że mężczyzna go pokona, więc zaciskał uścisk w miarę jak John walczył o odzyskanie kontroli. Potem uderzył go w głowę i obezwładnił. Trzymał zaciśnięty wokół jego szyi pasek materiału dopóki nie był pewien, że mężczyzna nie żyje, a następnie, trzęsąc się cały, udał się do drugiego pokoju. Wkrótce uświadomił sobie, że John nadal żyje. Owinął pasek materiału ponownie wokół jego szyi i przytrzymał przez dwie lub trzy minuty. Ale serce Johna nadal biło, więc Nilsen zabrał go do łazienki, aby go utopić i zostawił go tam na resztę nocy. Potem włożył zwłoki do szafy na czas wymyślenia sposobu na pozbycie się ich. Zdecydował się pociąć je na malutkie kawałeczki i spłukać w toalecie. Musiał się jednak śpieszyć, bo niebawem miał go odwiedzić kolega. Kiedy proces spłukiwania zajmował dłużej niż się spodziewał, ugotował część ciała w kuchni ? głowę, ręce i stopy. Wówczas odseparował kości i wyrzucił do śmietnika. Większe kości wrzucił na śmietnik znajdujący się za ogrodowym płotem, a inne włożył do torby wysypanej wewnątrz solą i ukrył w skrzynce na herbatę. Zakrył to czerwoną zasłoną.
Drugim z zabitych mężczyzn był Archibald Graham Allan. Nilsen przygotował mu omlet, a to co zapamiętał z zabicia go było dość dziwne. "Zauważyłem, że siedział tam i nagle albo zasnął albo stracił przytomność, bo zastygł w bezruchu z kawałkiem omleta zwisającym z ust" - powiedział.
Wtedy pomyślał, że sam go udusił, jednak nie pamiętał tego. Pomyślał, że może mężczyzna zakrztusił się jedzoną potrawą i umarł. Ale przecież omlet nie jest w stanie zostawić czerwonych śladów na czyjejś szyi, więc Nilsen przypuszczał, że to on sam jest odpowiedzialny za śmierć mężczyzny. Położył Allana w wannie i zostawił go tam na trzy dni, a następnie rozczłonkował go w sposób jak to zrobił z Johnem Gwardzistą.
Trzecią i ostatnią ofiarą był Stephen Sinclair (lat 20), który brał narkotyki i włóczył się po Leicester Square. 23 stycznia 1983 znajomi zobaczyli jak oddala się z dziwnym mężczyzną. Obaj udali się do domu Nilsena, gdzie on sam siedział i słuchał muzyki, a Sinclair zasnął na krześle. Nilsen poszedł wtedy do kuchni i znalazł kawałek grubego sznurka, myśląc sobie "Znowu to samo." Sznurek był za krótki, więc przymocował go do krawata. Założył wiązanie wokół kolan śpiącego mężczyzny i nalał sobie drinka. Potem usiadł i kontemplował całe cierpienie w życiu Stephena, postanawiając je skrócić. Wrócił do niego, upewnił się, że mocno śpi i udusił go. Chłopak trochę się szarpał, ale w końcu stracił przytomność. Nilsen wtedy powiedział: "Nic nie może cię już zranić." Ściągnął bandaże znajdujące się na rękach Stephena i odkrył, że chłopak próbował ostatnio popełnić samobójstwo podcinając sobie żyły. Nilsen wykąpał go i położył do łóżka. Obok łóżka umieścił dwa lustra i rozebrał się. W taki sposób mógł obserwować ich obojga leżących razem nago. Przepełniało go uczucie harmonii i pomyślał, że to jest właśnie prawdziwy sens życia i śmierci. Rozmawiał ze Stephenem, zupełnie jakby ten nadal żył. Do łóżka wskoczył pies i obwąchał trupa. Nilsen odwrócił głowę chłopaka w swoją stronę i pocałował go. Nie miał wtedy pojęcia, że to właśnie ciało zdradzi go i stanie się przyczyną jego upadku.
Dennis Nilsen urodził się 23 listopada 1945 roku we Fraserburgh w Szkocji, jako jedyne dziecko Betty i Olava Nilsenów. To małżeństwo nie było udane z powodu pijaństwa Olava oraz jego częstego znikania z domu. Związek przetrwał jedynie 7 lat, a Betty rozwiodła się z mężem. Ona, Dennis oraz dwójka jego rodzeństwa pozostali w domu jej rodziców, ponieważ Olav nawet w czasie trwania małżeństwa nie był w stanie znaleźć dla nich lepszego lokum. Młody Dennis bardzo kochał swojego dziadka Andrew Whyte?a, który umarł, gdy chłopak miał tylko 6 lat. Nie mówiąc Dennisowi co się stało, matka zabrała go, aby zobaczył nieboszczyka, co wywołało u niego uczucie niepowetowanej straty. Nilsen uważa, że z perspektywy czasu to właśnie spowodowało pewien rodzaj jego emocjonalnej śmierci. Kiedy Dennis miał 8 lat, prawie utopił się w morzu, jednak został uratowany przez starszego chłopca, który bawił się na tej samej plaży. Chłopaka prawdopodobnie podnieciło leżące twarzą ku ziemi ciało Nilsena, bo się rozebrał i najwyraźniej masturbował. Kiedy Nilsen się ocknął, znalazł białą, kleistą substancję na swoim brzuchu.
Dwa lata później jego matka wyszła ponownie za mąż, a Dennis stał się bardzo wycofany i samotny. Betty miała oprócz niego jeszcze czworo dzieci, więc nie mogła poświęcić Dennisowi wystarczającej ilości czasu. W przeciwieństwie do większości seryjnych morderców, Nilsen nigdy nie przejawiał okrucieństwa wobec zwierząt czy innych dzieci, ani nawet żadnego rodzaju agresji. Właściwie sam bywał przerażony okrucieństwem, które widział u innych. Pewnego razu pomagał szukać zaginionego mężczyzny i wraz z kolegą znalazł jego zwłoki na brzegu rzeki. Mężczyzna włóczył się w nocy, wpadł do rzeki i utonął. Widok bezwładnego ciała przypomniał Nilsenowi o jego dziadku, którego śmierć i odejście z jego życia były dla niego tak niezrozumiałe. Czuł się dziwnie wyalienowany. Nie doświadczając żadnych intymnych stosunków jako dorastający chłopak, ale czując pociąg do innych chłopców, Nilsen pozostał dosyć niewinny. Pewnego razu podglądał swojego śpiącego nago brata, ale był to jednorazowy incydent. W 1961 roku wstąpił do wojska i został tam kucharzem, dzięki czemu nauczył się sztuki rzeźnictwa.
Żeby zmniejszyć poczucie samotności, Nilsen zaczął nadużywać alkoholu. Ale prawda jest taka, że to on sam dystansował się od innych. To właśnie w czasie, kiedy wreszcie miał własny pokój zdarzało mu się kłaść na przeciw lustra w taki sposób, aby nie widzieć swojej głowy i udawać nieprzytomnego. To ?inne ciało? podniecało go i czasem masturbował się patrząc na nie. Podczas ostatnich kilku miesięcy służby poznał mężczyznę określanego w książce o Nilsenie autorstwa Briana Mastersa jako "Terry Finch" i zaprzyjaźnił się z nim dość blisko. Nilsen ewidentnie się w nim zakochał, ale młody mężczyzna okazał się nie być gejem, chociaż nie przeszkadzało mu to udawać trupa w kręconych domową metodą filmikach. Ich rozstanie było źródłem dużego cierpienia dla Nilsena. Zniszczył wtedy wszystkie filmy i oddał Terry?emu projektor. W 1972 roku przeszedł szkolenie policyjne. Jednym z lepiej zapamiętanych przez niego wspomnień był widok ciał poddawanych autopsji w kostnicy. Bardzo go to fascynowało. Jednak okazało się, że tego rodzaju praca nie była dla niego, więc po roku zrezygnował. Zamiast tego znalazł pracę jako osoba przeprowadzająca rozmowy kwalifikacyjne i tak zarabiał na życie aż do czasu aresztowania. W tejże pracy poznał młodego mężczyznę, Davida Paintera, który szukał zatrudnienia. Nilsen spotkał go kiedyś na ulicy i poszli razem do jego mieszkania. Painter położył się do łóżka i zasnął. Gdy się obudził, zobaczył Nilsena robiącego mu zdjęcia i zrobił taką awanturę, że sam się zranił i musiał zostać zabrany do szpitala. Nilsen został przesłuchany przez policję i wypuszczony na wolność. Jego życie było pełne niezobowiązujących związków, ale martwiło go, że są one tak krótkotrwałe i powierzchowne. Szukał czegoś o wiele bardziej trwałego. Był gotów się zaangażować, jeśli tylko ktoś ofiarowałby mu to samo w zamian. Jego lustrzane fantazje stały się jeszcze dziwniejsze. Teraz myślał o tym "innym" ciele jak o martwym - a był to stan, który uważał za emocjonalną i fizyczną perfekcję. Używał makijażu, aby efekt był bardziej wiarygodny. Używał także sztucznej krwi, aby wyglądało na to, że ktoś go zamordował. Wyobrażał sobie, że zaraz ktoś przyjdzie i go pochowa. Czasami martwił go fakt, że tak bardzo kocha swoje martwe ciało.
W 1975 roku Nilsen przeniósł się na Melrose Place 195 (północny Londyn), do mieszkania na parterze. Zamieszkał z Davidem Gallichanem, który później zaprzeczał jakoby ich przyjaźń miała charakter homoseksualny. Kupili sobie szczeniaka, którego nazwali Bleep, a później przygarnęli jeszcze kota. Dwa lata później ich odmienne charaktery spowodowały, że Nilsen kazał Davidowi się wyprowadzić. Później jednak bardzo się przestraszył, że zostanie sam. ?Samotność to długotrwały, nieznośny ból? - napisał. Rzucił się więc w wir pracy, bardziej zainteresował się polityką, więcej pił i oglądał dużo telewizji. Morderstwa zaczęły się półtora roku po odejściu Gallichana.
Ostatnie zwłoki, które Nilsen poćwiartował, czyli te należące do Stephena Sinclaira, zostały poddane takiemu samemu procesowi jak dwoje poprzednich. Głowę, ręce i stopy ugotował w garnku, a pozostałości włożył do plastikowych toreb. Jedną z toreb włożył do schowka w łazience, a resztę do skrzyni na herbatę. Część ciała i organów zostały spłukane w toalecie. Nilsen prawdopodobnie porzucił też część większych kawałków, gdyż pewien mężczyzna mieszkający nieopodal znalazł tuż przy swoim ogrodzie rozdartą torbę, która zawierała coś na kształt kości klatki piersiowej i kręgosłupa. Jednak nigdzie tego nie zgłosił, a torba po kilku dniach zniknęła. Nigdy nie powiązano jej z Nilsenem. W budynku na Cranley Gardens 23 było jeszcze pięcioro lokatorów, jednak żaden z nich nie znał Nilsena za dobrze. W pierwszym tygodniu lutego jeden z nich zauważył, że toaleta na dole nie spłukuje się jak należy. Próbował rozpuścić zator środkami chemicznymi, jednak bezskutecznie. Inne toalety wydawały się funkcjonować podobnie, ale Nilsen zaprzeczał, że ma jakikolwiek problem ze swoją toaletą. Wezwano hydraulika, jednak nawet jego narzędzia nie poskutkowały. Zadzwoniono więc po specjalistę. Nilsen bał się, że to jego potajemne działania mogą być przyczyną problemów na dole, więc wepchnął resztę ciała Sinclaira do plastikowych toreb razem z częściowo ugotowaną głową. Szczątki zamknął w szafie. Przestał spłukiwać toaletę. Dwa dni później wieczorem przyjechali pracownicy firmy Dyno-Rod, aby sprawdzić co powoduje zator. Przypuszczając, że problem znajduje się pod ziemią, technik Michael Cattran wszedł do studzienki kanalizacyjnej położonej obok budynku. Wchodząc tam poczuł specyficzny zapach. Cattran był pewien, że pochodzi on od czegoś martwego. Na dnie ścieku zauważył grubą na osiem cali warstwę szlamu składającego się z trzydziestu lub czterdziestu kawałków ciała. Zanieczyszczenie pochodziło z głównej rury. Cattran zgłosił swoje odkrycie przełożonym. Gdy wykonywał telefon, lokatorzy wraz z Nilsenem otoczyli go, słysząc jak wspomina, że być może powinni wezwać policję. Najpierw jednak jego firma miała dokonać dokładniejszej analizy, tym razem w świetle dziennym. Pracownik firmy kanalizacyjnej zabrał Nilsena oraz innego lokatora, aby pokazać im stertę gnijącego mięsa. Nilsen wrócił ma to miejsce około północy, aby usunąć resztki ciała. Wyrzucił je za płot. Pomyślał, że mógłby zastąpić je kawałkami kurczaka. Rozważał także samobójstwo. Jednak zamiast tego siedział sam w swoim mieszkaniu i pił, otoczony szczątkami trzech mężczyzn. Jednak sąsiedzi z dołu zauważyli jego nocną wycieczkę. Kiedy Cattran wrócił i zauważył wyczyszczony ściek, mieszkańcy budynku opowiedzieli mu o swoich podejrzeniach. Udało mu się wyciągnąć jeden kawałek obrzydliwie śmierdzącego mięsa z głębi ścieku i wezwać policję.
9 lutego 1983 Nilsen powiedział do swojego współpracownika: "Jeśli nie będzie mnie jutro to znaczy, że albo jestem chory, albo martwy, albo w więzieniu." Oboje się roześmiali. Ale Nilsen przeczuwał, że coś się stanie. Kiedy wszedł do ciemnego korytarza prowadzącego do jego mieszkania, zobaczył trzech mężczyzn, którzy na niego czekali. Główny inspektor Jay powiedział mu, że przyszli w sprawie jego ścieków. Poinformował go także, że to ludzkie szczątki je zapchały. Nilsen aż zakrzyknął z przerażenia i zapytał skąd pochodzą. Powiedzieli mu, że mogą pochodzić jedynie z jego mieszkania i zapytali o resztę ciała. Nilsen poddał się i powiedział, że może z nimi jechać na komendę. Znał swoje prawa i przyznał, że chce rozmawiać. Opowiedział o wszystkim z szokującymi szczegółami. Im więcej mówił, tym bardziej policjanci zdawali sobie sprawę, że już poprzednie lata przynosiły im wskazówki, co do możliwości popełnianych zbrodni. Gdyby tylko wtedy postępowali inaczej, to zakończyliby to mordercze szaleństwo o wiele szybciej.
Przeszukanie szafy Nilsena dało w rezultacie kilkanaście toreb z męskimi szczątkami w różnych stadiach rozkładu. Zabrano je do kostnicy do analizy. Nilsen powiedział im, żeby poszukali też w skrzyni na herbatę i pod szafką w łazience. Doprowadził ich także do swojego poprzedniego mieszkania, gdzie zabił ?dwunastu lub trzynastu? mężczyzn. Przyznał, że było także siedmiu innych, których próbował zabić, ale mu się nie udało. Na komisariacie Nilsen powiedział: "Ofiara jest brudnym talerzem po uczcie, a umycie go jest zwyczajnym higienicznym zabiegiem."
Pomimo ostrzeżeń Nilsen zaczął natychmiast opisywać swoje zbrodnie ze wszystkimi szczegółami. 11 lutego rozpoczęło się oficjalne przesłuchanie. Trwało ono ponad 30 godzin i ciągnęło się w sumie przez tydzień. Nilsen opisywał swoje techniki i pomagał policji identyfikować części ciał ofiar. Nie potrzebował do tego żadnej zachęty. Eksplodował lawiną informacji, jak gdyby chciał oczyścić swoje sumienie i pozbyć się każdego możliwego wspomnienia z tamtego okresu. Nie robił żadnych dygresji ani nie prosił o współczucie. Ale nie okazywał też skruchy. Później twierdził, że jego zawodowa praktyka pozwoliła mu udawać spokój, aby policjanci mogli zapisać wszystkie informacje. Powiedział im wszystko, czego potrzebowali do postawienia mu zarzutów, ale poza tym nic osobistego. Prywatnie bardzo się bał i był głęboko poruszony tym, co zrobił. Dzięki Nilsenowi było możliwe znalezienie różnych części ciał ofiar i zgromadzenie ich w jedną całość, tak jak to zrobili chociażby ze Stephenem Sinclairem. Jego dolna połowa ciała znajdowała się w torbie w łazience. Dzięki temu śledczy mogli wydedukować, który tors należał do niego. Ze skompletowanymi zwłokami mogli oskarżyć Nilsena i zatrzymać go do dalszego przesłuchania.
Nilsen także udał się z policjantami na Melrose Avenue 195 i pokazał gdzie zakopywał rzeczy i rozpalał ogniska. Przydzielono mu obrońcę z urzędu ? Ronalda T. Mossa, który przysłuchiwał się szczegółowym zeznaniom Nilsena razem z policją. Był zadowolony, że Nilsen rozumiał co się dzieje. Nieco później Dennis spisał swoje krwawe wspomnienia. Dzięki pomocy młodego pisarza Briana Mastersa, chaotyczne wątki zostały złożone w spójną całość. Jak powiedział Masters: "Nilsen jest pierwszym mordercą, który prezentuje wyczerpujące źródło informacji na temat swojej własnej introspekcji. Jego więzienne dzienniki są więc unikalnym dokumentem w historii zabójstwa kryminalnego."
Po przesłuchaniu Nilsen został przeniesiony do więzienia Brixton, aby oczekiwać na rozprawę. Zaniepokoiła go reakcja prasy zaraz po jego aresztowaniu. "Nikt nie chce wierzyć, że jestem zwykłym człowiekiem, który tylko doszedł w życiu do niezwykłych i przytłaczających wniosków." - stwierdził wtedy.
Wielu młodych mężczyzn (a nawet jedna kobieta) poszło z Nilsenem do jego domu, a jednak wyszło z niego całych i zdrowych. Kilkoro jednak ledwie stamtąd uciekło, a część z nich nawet złożyło doniesienia na policji. Bardziej szczegółowe śledztwo mogło uratować kilka żyć. Nilsen twierdzi, że podjął siedem prób, w których albo został pokonany, albo zmienił zdanie. Pamięta nazwiska jedynie czworo z ocalonych osób, ale tylko troje z nich zeznawało przeciwko niemu na rozprawie. W październiku 1979 roku Andrew Ho złożył doniesienie na policji. Powiedział, że Nilsen go zaatakował, ale nie chciał złożyć pisemnych zeznań ani zgodzić się na zeznawanie w sądzie. Być może Ho nie chciał przyznać się do związku z Nilsenem. Prawie rok później Douglas Stewart zeznał, że Nilsen jego również zaatakował. Stewart zasnął wówczas w fotelu i obudził się ze związanymi nogami, widząc Nilsena zawiązującego krawat na jego szyi. Odepchnął go i zwalił z nóg, a wtedy Nilsen kazał mu wyjść. 11 sierpnia 1980 roku około 4 rano wezwał policję na Melrose Place 195, a policjanci zauważyli, że chłopak był pijany. Zapukali do drzwi, a Nilsen wydawał się zaskoczony tym, o co go oskarżali. Funkcjonariusze zdali sobie sprawę, że w całej sprawie chodzi o jakieś homoseksualne porachunki, a obie strony coś ukrywają. Napisali raport, ale Stewart nie chciał go podpisać.
Nilsen mieszkał na Cranley Gardens mniej niż półtora roku, ale zabił tam trzech mężczyzn. A usiłował zabić kilkanaście innych. 23 listopada 1981 roku, w swoje 36 urodziny, Nilsen zabrał 19-letniego studenta geja do swojego mieszkania, gdzie razem spożywali alkohol. Chłopak nazywał się Paul Nobbs. Następnie poszli do łóżka i Nobbs przebudził się o 2:30 nad ranem z potwornym bólem głowy. Zasnął i ponownie obudził się o szóstej i poszedł do kuchni. W lusterku zobaczył głęboki czerwony ślad na swojej szyi. Białko oczu podeszło mu krwią, a twarz wyglądała na posiniaczoną. Nilsen skomentował to mówiąc, że wygląda okropnie i powinien iść do lekarza. Tamtego dnia Nobbs odwiedził uczelniane ambulatorium i dowiedział się, że ślady wokół szyi wyglądają na próbę uduszenia. Jednak odmówił złożenia doniesienia na policję. Ofiarą tuż po nim był John Howlett, któremu nie udało się uciec.
W Sylwestra tego samego roku Nilsen zaprosił do swojego mieszkania sąsiadów, jednak mieli oni już inne plany na ten wieczór. Poza tym mężczyzna wyglądał na pijanego, co wcale nie zachęciło ich do odwiedzin. Słyszeli później jak wychodzi z domu i wraca już nie sam. Na górze słyszeli jakieś zamieszanie. Ktoś zbiegał po schodach, zanosząc się płaczem i wybiegł frontowymi drzwiami. Był to niejaki Toshimitsu Ozawa. Policji powiedział, że myślał, że Nilsen chciał go zabić. Podszedł do Ozawy z krawatem rozciągniętym na dłoniach. Jednak przesłuchanie nie wywołało żadnej reakcji ze strony policjantów.
W kwietniu 1982 Nilsen flirtował z przebranym za kobietę artystą. Był to Carl Stotter (21 l.). Razem się upili i poszli do łóżka. Nilsen próbował udusić chłopaka, który obudził się nie mogąc zaczerpnąć tchu. Myślał, że Nilsen próbuje mu pomóc, ale to nie była prawda. Nilsen zabrał go do łazienki i położył do wanny pełnej wody, zanurzając go kilka razy, do momentu aż Stotter błagał go żeby ten przestał. Stotter zanurzył się pod wodę i przestał się szamotać. Nilsen myślał, że chłopak nie żyje, więc zabrał go na kanapę. Bleep wskoczył na kanapę i zaczął lizać twarz Carla, wiedząc, że tak naprawdę żyje. Wtedy Nilsen zabrał go do łóżka i przytulał się do chłopaka dopóki ten nie odzyskał świadomości. Nilsen powiedział Stotterowi, że przyciął sobie gardło zamkiem od śpiwora, którym się przykrył. Stotter przypisał złe wspomnienia sennemu koszmarowi, pomimo wykonanej obdukcji i informacji, że jego obrażenia wskazują na próbę uduszenia. Nawet zgodził się spotkać z Nilsenem ponownie, ale nie przyszedł na spotkanie. Nie poszedł także na policję.
W czasie oczekiwania na proces Nilsen zdecydował się zrezygnować z obrońcy z urzędu Ronalda Mossa, ale potem go przywrócił do sprawy. W miarę jak dzień rozprawy się zbliżał zwolnił go ponownie i zatrudnił Ralpha Haeemsa, adwokata swojego współwięźnia Davida Martina, w którym się zakochał. Haeems zdecydował się na strategię ?ograniczonej odpowiedzialności?, próbując udowodnić niepoczytalność Nilsena. Jego konsultantem obrony był Ivan Lawrence. Gdy Nilsen oglądał zdjęcia z miejsca zbrodni, poczuł się słabo z powodu okropnych czynów, których dokonał. Zastanawiał się czy rodziny ofiar kiedykolwiek mogłyby mu wybaczyć. Spisał ponad pięćdziesiąt zeszytów swoich wspomnień, aby pomóc oskarżycielom, a także narysował serię ?Smutnych szkiców? pokazujących co robił niektórym z ofiar. W przeddzień swojej rozprawy napisał "Osądziłem siebie sam o wiele surowiej niż kiedykolwiek mógłby to zrobić jakikolwiek sąd." Postawiono mu zarzuty dokonania sześciu zabójstw i dwóch prób zabójstwa. Przedstawicielem strony oskarżenia był Alan Green. Podtrzymywał on, że Nilsen zabijał z pełną świadomością swoich czynów i powinien być uznany winnym morderstw. Jego główne dowody pochodziły z obszernego zeznania Nilsena na policji, podczas gdy obrona opierała się na analizie psychiatrycznej.
Proces zaczął się 24 października 1983 roku. Odczytano zarzuty, ale Nilsen utrzymywał swoją niewinność w stosunku do każdego z nich. Green opisywał wydarzenia z poranka, kiedy Nilsen został aresztowany, ale nie zmuszał ławy przysięgłych do oglądania zdjęć, na których widniały zbezczeszczone zwłoki. Wspomniał także, że istnieje jeszcze jeden zarzut morderstwa i usiłowania morderstwa, ale zostały złożone zbyt późno, aby ująć je w akcie oskarżenia. Przeciwko Nilsenowi zeznawali Paul Nobbs, Douglas Stewart i Carl Stotter. Nilsen próbował zmniejszyć ich wiarygodność pomagając swojemu prawnikowi wypunktować nieścisłości w ich zeznaniach. Powiedział, że po domniemanym ataku Stewart został u niego na jeszcze jednego drinka, czego sam Stewart nie potrafił wytłumaczyć, a konsultant obrony zdołał zmusić go do przyznania, że ten sprzedał swoją historię mediom, nieco ją upiększając. Nobbs przyznał się do seksu z Nilsenem i powiedział, że ten wydawał się całkiem przyjacielski podczas wspólnie spędzonego wieczora. Stotter, nieśmiały i dość przerażony całą sytuacją, także powiedział, że Nilsen był towarzyski i przyjacielski. Jednakże jego mrożące krew w żyłach zeznania załamały obronę. Przesłuchanie Nilsena przez policję odczytywano słowo w słowo przez cztery godziny. Dowody okazane w sądzie zawierały garnek, w którym gotował głowy, deskę do krojenia użytą do rozczłonkowania jednej z ofiar oraz zestaw noży, które należały do Martyna Duffey. Świadek obrony, Dr James MacKeith, omawiał różne aspekty niesprecyzowanego zaburzenia osobowości, na które, jak uważał, cierpi Nilsen. Następnie opisał jak Nilsen zawsze miał problemy z wyrażaniem uczuć i jak uciekał od związków, w których coś działo się nie tak. Jego trudności z przystosowaniem się były problemem już od dzieciństwa. Miał zdolność odseparowywania swoich mentalnych i behawioralnych funkcji do niezwykłego stopnia, co mogło wskazywać na ograniczoną odpowiedzialność za jego czyny. Psychiatra opisał także stosunek Nilsena do nieprzytomnych ciał i związane z tym podniecenie seksualne. Miał osobowość narcystyczną, a także cierpiał na zaniki pamięci spowodowane nadużywaniem alkoholu. Miał upośledzone poczucie tożsamości i potrafił pozbawiać osobowości innych, aż do stopnia, gdzie nie odczuwał nic kiedy ich krzywdził. Po wyczerpujących pytaniach od strony przeciwnej MacKeith był zmuszony wycofać się ze swojej hipotezy o ograniczonej odpowiedzialności wobec wszystkich zarzutów. Powiedział, że to sąd musi zdecydować co o tym myśleć. Drugi psychiatra, Dr Patrick Gallwey, zdiagnozował u Nilsena "skrajnie fałszywy osąd siebie spowodowany pseudo-normalnym narcystycznym zaburzeniem osobowości." Chodziło o Syndrom Fałszywej Osobowości, który oznacza, że Nilsen miał okazjonalne wybuchy schizoidalch zaburzeń, które potrafił zazwyczaj trzymać na dystans. Taka osoba może załamać się w okolicznościach społecznej izolacji. W efekcie według niego Nilsen nie był winny zabójstwa z premedytacją. Nawet sędzia zakwestionował medyczny żargon Gallweya i jego zeznania przechodziły wszelkie pojęcie ławników. Próbujący obalić zeznania obrony psychiatra Dr Paul Bowden spędził z Nielsenem 14 godzin, czyli dużo więcej niż lekarze zeznający przed nim. Nie znalazł on żadnych dowodów poparcia dla hipotez stawianych przez zeznających przez nim psychiatrów i uważał, że Nilsen był skłonny do manipulacji. Widział Nilsena jako unikalny przypadek mentalnej nienormalności, ale nie zaburzeń psychicznych. Przedstawione przez niego wyjaśnienie różnicy między tymi dwoma pojęciami nie było jednak do końca jasne. Podczas podsumowania, w którym sprawę przedstawiono rozłożoną na czynniki pierwsze, sędzia poinstruował ławę przysięgłych, że umysł może być zły nie będąc nienormalnym, odrzucając cały psychiatryczny żargon. Ława przysięgłych zakończyła obrady w czwartek 3 listopada. Następnego dnia o 11:25 rano, sędzia powiedział, że może przyjąć większość zarzutów, ponieważ w każdej sprawie, poza próbą morderstwa Nobbsa, było dwóch świadków. O godzinie 16:25 ogłoszono wyrok: winny wszystkich postawionych zarzutów. Sędzia skazał Dennisa Andrew Nilsena na dożywocie bez możliwości ubiegania się o warunkowe zwolnienie przez 25 lat. Nilsen miał wówczas prawie 38 lat.
Bez wątpliwości Nilsen jako seryjny morderca do pewnego stopnia wpłynął na wielu powieściopisarzy. Jednym z najbardziej trwałych portretów mordercy opartych na jego biografii jest ten zawarty w powieści Poppy Z. Brite pod tytułem ?Exquisite Corpse". W powieści tej autorka ukazuje dwóch seryjnych morderców: Jay'a Byrne, który żyje w jej rodzinnym mieście Nowym Orleanie oraz Andrew Comptona z Londynu. Dla Comptona morderstwo jest sztuką. Odkąd skończył trzynaście lat wyobrażał sobie siebie samego jako trupa, używając makijażu, aby uzyskać lepszy efekt. Udaje mu się uciec z więzienia dzięki użyciu swojego talentu do udawania własnej śmierci. Ucieka do Stanów Zjednoczonych, gdzie poznaje Byrne, którego sylwetka oparta jest częściowo na Jeffrey'u Dahmerze. Razem wybierają idealną ofiarę. Historia ta pełna jest graficznych opisów rozczłonkowywania oraz rozkładu ciał. Brite była wyraźnie zainspirowana długimi i wyczerpującymi opisami technik spisanymi przez Nilsena. Jej morderca ma 33 lata i w latach 1977-1988 zabił 23 chłopców oraz młodych mężczyzn. (Nilsen sam powiedział, że jeśli nie zostałby aresztowany to z pewnością kontynuowałby swoje zbrodnie i być może zostawiłby po sobie tysiące zwłok.) Tak jak u Nilsena, jego ofiary pozostawały anonimowe. Także jak Nilsen morderca ten czerpał przyjemność z aktu morderstwa (chociaż wolał zabijać nożem) ale nie zwracał większej uwagi na samo rozczłonkowywanie. Trupy trzymał w swoim mieszkaniu przez tydzień i nie przeszkadzał mu smród towarzyszący śmierci. Chciał, aby byli z nim, aby nie czuł się samotny. "Zwłoki nigdy nie odejdą" - mówi. Kiedy je rozcinał, zupełnie jak Nilsen odurzał się alkoholem, a kiedy już został zatrzymany wypełniał niezliczone zeszyty introspekcjami oraz wspomnieniami. Pomimo, że Compton wydaje się być bardziej bestialski niż Nilsen, jego psychologia jest inspirowana odpowiednikiem z prawdziwego życia.
W ostatnich latach władze Brytyjskie robiły wszystko, aby uniemożliwić Dennisowi Nielsenowi opublikowanie jego pięciotomowego memoir (4 tysiące stron) zatytułowanego ?Historia tonącego chłopca, wspomnienia z więzienia? Jednak znalazł on sposób wysłania listu do wydawcy. Mając 60 lat i będąc w więzieniu od 1983 roku, Nilsen opowiedział policji szczegóły swojego pierwszego zabójstwa, a 4 listopada 2006 roku wysłał trzystronicowy list z więzienia Full Sutton do wydawcy gazety "The Evening Standard". Podczas gdy w starannie wydrukowanej prozie opisał pierwsze zabójstwo bez ?rozważań o rodzinie ofiary?, odmówił przedstawienia najbardziej obrazowych szczegółów. Wiele gazet napisało o tym wydarzeniu, w szczególności londyńskie media takie jak ?Times?, a sam list został opublikowany również online. W liście tym Nilsen opisał swoje spotkanie z 14-letnim chłopcem, którego śmierć, jak sam powiedział ?odmieniła jego dotychczasowe życie.? Miał na imię Stephen Dean Holmes i, pomimo jego młodego wieku, Nilsen najwyraźniej poznał go w pubie Criclewood Arms. Było to w 1978 roku. Podczas gdy Nilsen napisał, że Stephen był pierwszą z jego dwunastu ofiar, policja ustaliła, że zabił on przynajmniej 15 osób. Powiedział, że będzie asystował w identyfikowaniu wszystkich swoich ofiar, ale siedem z nich nadal pozostaje niezidentyfikowanych. Stephen był również w tej grupie, ponieważ w czasie, gdy Nilsen został aresztowany sam nie wiedział jak chłopak się nazywał. Podczas ich spotkania był w okresie ostrego pijaństwa. Jednak policja się nie poddała. W 1990 roku wzięli zamazaną fotografię Stephena Homesa, aby pokazać ją Nilsenowi, ale wówczas nie był w stanie powiedzieć czy ten chłopak był tym zabitym przez niego. Wtedy w styczniu 2006 roku rodzina Stephena przedłożyła zdjęcie lepszej jakości. Detektywi pokazali je Nilsenowi i on go zidentyfikował: Stephen był jego pierwszą ofiarą. Używając swojego zwykłego modus operandi zaprosił Stephena do swojego domu na piwo. Razem pili całą noc i Stephen u niego został. Kiedy Nilsen się obudził spanikował, że Stephen odejdzie, więc użył krawata, aby go udusić. Stephen walczył, ale stracił przytomność, więc Nilsen utopił go w wiadrze wody. Będąc zmuszonym pozbyć się zwłok, ukrył je pod podłogowymi deskami w swoim mieszkaniu. Przez osiem miesięcy studiował ich stadia rozkładu, aż w końcu spalił szczątki w ogródku za domem. Zostały tylko zęby oraz fragmenty kości. Nilsen twierdzi, że w pewnym momencie namawiał policjantów do użycia tych szczątków do zidentyfikowania Stephena, ale dowiedział się, że zostały zutylizowane. "The Timesonline" ujawniło kilka szczegółów o wspomnianym chłopaku. Urodził się w irlandzkiej rodzinie w Hampstead. Był heteroseksualny i popularny wśród rówieśników. Lubił piłkę nożną i rock'n'roll?a. Zaginął wracając do domu z koncertu. Najwyraźniej poszedł do pubu, prawdopodobnie się ogrzać przed złapaniem autobusu do domu. Zamiast tego spotkał Nilsena. Matka Stephena zmarła cztery lata przed ujawnieniem przez Nilsena prawdy o tym, co się z nim stało, jednak jego ojciec nadal żyje. Podczas gdy władze mogą oskarżyć Nilsena również o to zabójstwo, prawdopodobnie i tak nie doszłoby do rozprawy, ponieważ otrzymał już dożywocie. Wszystko będzie zależało od tego czy prokuratura wierzy, że ma wystarczające dowody zbrodni oraz od tego czy rozprawa będzie uznana za wartościową dla społeczeństwa.
źródło
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz