Kolejna odsłona prawdziwych wydarzeń, owianych grozą i sprawiających, że sen nie przyjdzie nam łatwo. Tym razem przyjrzymy sie opętaniom, które dotykają ludzi od wieków, my przybliżymy jeden z najlepiej uwiecznionych przypadków - Anneliese Michel. Artykuł ks. Andrzeja Trojanowskiego TChr. Zapraszam!
W poranek 1 lipca 1976 r. ładna, czarnowłosa dziewczyna zostaje znaleziona martwa w swym własnym łóżku. Jej zmaltretowane ciało, poraniona twarz i powybijane zęby świadczą o strasznym cierpieniu. Rozgorączkowane media, pokazowy proces i wyrok sądu: winny jest ksiądz, egzorcysta… Kim nadzwyczajnym była ta niemiecka studentka z Klingenbergu, egzorcyzmowana za życia, a po śmierci uznawana przez wielu za świętą?
Zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem (Flp 2, 12)
Anneliese Michel – tak brzmiało prawdziwe imię dziewczyny, o której dramatycznych przeżyciach opowiada film pt. Egzorcyzmy Emily Rose, wyświetlany w kinach polskich jesienią 2005 r. Scenariusz filmu został napisany na podstawie prawdziwej, wstrząsającej historii opętanej dziewczyny, która została opisana, z całą naukową dokumentacją, przez prof. Felicitas D. Goodman, antropologa kultury i religioznawcę, w książce Egzorcyzmy Anneliese Michel, dostępnej od niedawna również w tłumaczeniu na język polski. Sam temat opętania i w ogóle istnienia szatana budzi niemałe zainteresowanie i emocje. Czemu umarła ta niewinna dziewczyna? Była chora psychicznie czy opętana?
Czy faktycznie istnieją demony, które mogą zniewolić i zabić? A co na to wszystko współczesna nauka? Czy psychiatria wyklucza istnienie szatana? Kto ma rację: ksiądz, który egzorcyzmuje dziewczynę, czy prokurator, który oskarża księdza o średniowieczną ciemnotę? Takie oto tematy porusza ów film, wypowiadając głośno skrywane przez widzów to jedno, w końcu, i zasadnicze pytanie: istnieje ten inny, niewidzialny, duchowy świat czy też nie? Filmowy prokurator twierdzi, iż wie, że nie ma złych duchów. Choć uważa siebie za praktykującego chrześcijanina, w czasie rozprawy sądowej nakazuje podniesionym głosem ławnikom, aby „nie wierzyli” w to wszystko, co mówi ksiądz na temat okrucieństw szatana. Pani adwokat, choć zdeklarowana agnostyczka, podchodzi do tych dramatycznych wydarzeń bez światopoglądowych uprzedzeń. W miarę zagłębiania się w sprawę przeczuwa jej nadnaturalny charakter, nawet otrzymuje czytelne znaki dotyczące istnienia nie widzialnej rzeczywistości.
W czasie procesu pani mecenas uczciwie deklaruje swoją otwartość wobec możliwości istnienia świata duchowego, czyniąc z tego zasadniczy argument w obronie oskarżonego księdza. Ten z kolei nie ma najmniejszych trudności z wiarą w działanie złego ducha, od kiedy stanął naprzeciw niego oko w oko w dramatycznej walce duchowej o uwolnienie dziewczyny. W końcu księdza uznano za winnego śmierci Emily Rose, przypisując mu świadome zaniedbanie psychiatrycznego leczenia dziewczyny. Widz wyczuwa jednak, że w gruncie rzeczy chodzi o sądowy proces nie tyle egzorcysty, ile diabła. De facto sąd orzeka, że go nie ma, a jeśli także niewinna była nauka, to winowajcą musiał zostać średniowieczny zabobon i ksiądz.
Film Egzorcyzmy Emily Rose niesie ze sobą niezwykle ważne przesłanie, które najmocniej zostało podkreślone w ostatniej scenie: zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem (Flp 2, 12). Ksiądz Ernest Alt, który egzorcyzmował Anneliese, wskazuje na dwie rzeczywistości, które się z niezwykłą wyrazistością ujawniły przed wszystkimi świadkami tych dramatycznych wydarzeń, a które również reżyser pragnął wyrazić w filmie: Najpierw jest to wymiar otchłani, która się otwiera, kiedy stworzenie chce być jak Bóg. Szatan chciał tego i nadal chce. My wszyscy chcemy tego w mniejszym lub większym stopniu w każdym grzechu. Druga rzeczywistość to wymiar Bożego Dzieła Zbawczego w Jezusie, Synu Boga, który stał się człowiekiem, rzeczywistość, która żyje w Kościele katolickim we wszystkich sakramentach i w działaniu Kościoła.
Fakty
Od filmu przejdźmy do autentycznych wydarzeń. Anneliese była jedną z czterech córek państwa Michelów, ludzi bardzo prawych i pobożnych, mieszkających w Klingenbergu w Niemczech. Choć od dziecka delikatna i chorowita, to jednak „była całkiem normalna” – wspominają jej koleżanki; potrafiła być wesoła i razem z innymi robić kawały i żartować.
Coś „nienormalnego” zaczęło się z nią dziać krótko przed szesnastą rocznicą
urodzin, czyli na jesieni 1968 r. Według świadectwa jednej z koleżanek Anneliese nie mogła się ruszyć po koszmarnej nocy. Czuła się jakby ściśnięta przez jakąś przeogromną siłę, która nie pozwalała jej oddychać. Daremna próba wołania o pomoc, przemoczone łóżko, strach… Prawie rok później sytuacja się powtarza.
Wizyta lekarska i dokładne badania neurologiczne nie wykazują żadnych zaburzeń. Mimo tego zostaje wysłana do sanatorium, gdzie jej towarzyszki z przerażeniem obserwowały, jak czerniały jej niebieskie oczy, jak zmieniały się jej ręce lub jak chwytał ją jakiś dziwny kurcz. Pomimo zarwanego roku szkolnego zdolna i pracowita dziewczyna zdaje maturę i przygotowuje się na studia w wyższej szkole pedagogicznej.
Jako młoda studentka skarży się swojej mamie, że „coś stuka w moim pokoju”. Matka wysyła ją do laryngologa, ten jednak nie stwierdza w jej słuchu żadnych zaburzeń. Jednakże prawdziwy problem pojawił się wówczas, gdy inni w domu zaczęli słyszeć pukanie gdzieś spod połogi, sufitu czy szafy. A kiedy przestraszeni stawali do modlitwy przed figurą Matki Bożej, twarz Anneliese wykrzywiała się na różne sposoby, z jej czarnych oczu zionęła zaś przerażająca nienawiść. Modlitwa rodzinna, częsta Eucharystia i wieczorny różaniec przynosiły coraz mniejszą ulgę dziewczynie, która duchowo i fizycznie czuła się z dnia na dzień gorzej, skarżąc się na osaczające ją zjawy. Taki okropny strach – zwierza się swemu powiernikowi duchowemu, a w przyszłości egzorcyście, o. Arnoldowi Renzowi.
To jest takie przerażenie, że ojciec myśli, iż znajduje się już w samym piekle, że jest tak opuszczony, jak nikt na świecie… Wyobrażam sobie wtedy, ojcze Arnoldzie, że tak było na Górze Oliwnej… tylko w niewyobrażalnym stopniu jeszcze gorzej, bo On przecież wziął na siebie grzechy całego świata. Aż do znudzenia i wyczerpania mnożą się wizyty u przeróżnych lekarzy. Na usilne prośby rodziców i o. Arnolda w domu pojawiają się także wytrawni znawcy z dziedziny duchowości i opętania. Jeden z nich zanotował następujące słowa: Anneliese była miłą dziewczyną, pochodzącą z głęboko
religijnego domu. Skarżyła się: Czuję, że nie mam własnego „ja”. Potem powiedziała, że od czasu do czasu widzi diabelskie twarze, których nie mogła bliżej opisać…
Oczekuj wszystkiego ode Mnie, ale to wszystkiego. Mogę to, co niemożliwe, uczynić możliwym. Pokładaj we Mnie wielkie zaufanie, to przynosi Mi chwałę. To Mnie przyciąga.
W pewnych odstępach czasu gwałtownie odrzucała od siebie poświęcone
przedmioty… W pokojach rozsiewała wokół siebie odór spalenizny i gnojówki. Jednocześnie studiowała, i to z powodzeniem. Rzucała się w oczy jej wesołość, nie unikała towarzystwa i zachowywała się tak, jak zachowuje się młoda, zakochana dziewczyna – wspomina koleżanka ze studiów. Chodziła wtedy już z Piotrem, o którym wiedziała, że żywi do niej głębokie uczucia. Choć bynajmniej go nie unikała, to jednak uważała, że z powodu swych osobliwych problemów nie powinna angażować się w głębszą relację z nim. Piotr jednak był nieustępliwy, pocieszał ją i siebie, że w końcu znajdzie się lekarz, który odkryje prawdziwe źródło dziwnych dolegliwości. Nie opuścił jej do końca życia, nie zniechęcił się nawet wtedy, kiedy – jak sam wspomina – wpatrywała się w niego wzrokiem pełnym nienawiści i warczała, wydając zwierzęce odgłosy. W miarę upływu miesięcy zachowania Anneliese stawały się coraz bardziej potworne: skakała po ścianach, biegała po schodach, spijała z podłogi swój mocz, wkładała głowę do muszli klozetowej, drapała i gryzła ściany, tracąc przy tym zęby; nago tarzała się w żwirze lub też moczyła w wodzie, usiłując ugasić
straszliwą gorączkę w ciele. Miała niewiarygodną siłę fizyczną: gdy siostra usiłowała ją schwycić, to rzuciła ją o podłogę jak lalką. Prawie w ogóle nie spała, a kiedy się kładła do łóżka, wyglądała jak nieżywa. Z powodu napiętych mięśni szyi dziewczyna nie była w stanie ani pić, ani nawet oddychać. Nagle uspokajała się, wracała do równowagi, kilka godzin modliła się, uczyła, grała na fortepianie…
Egzorcyzmy
W swej bezradności państwo Michelowie napisali list do biskupa z prośbą
o odprawienie egzorcyzmów nad córką. Odwiedzający ich dom duchowni także nie mieli już wątpliwości, że chodzi o opętanie. Wspierał ich radą o. Adolf Rodewyk SI, który w czasie drugiej wojny światowej przez kilka lat, w ukryciu przed gestapem, egzorcyzmował pewną pielęgniarkę ze szpitala. W ciągu wielu lat pracy nad tą problematyką przeanalizował setki przypadków opętania.
Osobisty kontakt z Anneliese w jej własnym domu przekonał go, iż chodziło
właśnie o to najgorsze... Pozostaje jeszcze pytanie – pisał o. Rodewyk – o diabła, który miał ją w posiadaniu. Pytana wielokrotnie, Anneliese wciąż podawała imię Judasz. Jest on dobrze znany z historii opętań…Nieustannie popychał opętanych do kradzieży Hostii, uniemożliwiając jej przełknięcie. U Anneliese znajdujemy coś podobnego. Sama powiedziała, że nie mogła przełknąć Hostii i dlatego trzymała ją w ustach, aby się rozpuściła. Anneliese jest opętana, a główny diabeł nazywa się Judasz. Za tym sformułowaniem stoi myśl, że mogą być jeszcze inne złe duchy, drugorzędne. Niestety, to ostatnie przypuszczenie sprawdziło się w całej pełni. Gdy doszło w końcu do egzorcyzmów, nękane modlitwą kapłana demony zaczęły dawać o sobie znać. Zapiski ojca Arnolda Renza z pierwszego egzorcyzmu dają pewne wyobrażenie o walce, która na dobre się rozpoczęła: Najmocniej Anneliese lub demony reagują na wodę święconą. [Opętana] zaczyna wyć i miotać się. Trzymają ją trzej mężczyźni: pan Hein, Piotr i ojciec. Anneliese próbuje gryźć na lewo i na prawo, kopie nogą w moim kierunku. Od czasu do czasu wyje, szczególnie przy wodzie święconej. Czasami skomli jak pies. Powtarza: skończcie z tym gównem! ty, księże, zasrańcu! ty brudna świnio!
Przekleństw i wyzwisk jest znaczniej więcej – darujmy jednak sobie ich przytaczanie. Egzorcyzm to uroczysta modlitwa, w której Kościół publicznie i na mocy swej władzy rozkazuje w imię Jezusa Chrystusa złym duchom, aby odeszły od opętanej osoby. Z doświadczenia egzorcyści wiedzą, że znajomość imion demonów oraz ich liczby daje większą władzę nad nimi w czasie sprawowania egzorcyzmów. Obydwaj duchowni – o. Arnold Renz i ks. Alt – modląc się nad Anneliese, godzinami, bez wytchnienia, nękali demony, zanim ujawniła się ich cała szóstka: Lucyfer, Judasz, Kain, Neron, Hitler i Fleischmann. Za wyraźnym pozwoleniem Anneliese o. Arnold nagrywał na magnetofon przebieg egzorcyzmów, których w sumie odbyło się kilkadziesiąt.
Bardzo niewielką część tego materiału przelała na papier prof. Felicitas D. Goodman w swej książce o Anneliese Michel. Kiedy kapłan w towarzystwie osób najbliższych dla Anneliese zmuszał demony do opuszczenia ciała udręczonej dziewczyny, rozkazując im słowami z rytuału, z Pisma św., czy też wzywając święte imiona – rozlegały się nieopisane krzyki, warczenia i skowyty. Wprawdzie ze straszliwą wściekłością, ale odpowiadały duchownym na zadawane pytania.
Któregoś razu diabeł zmuszony był do uczynienia wyznania: Mam wam coś do powiedzenia. Ona się cieszy… ponieważ ciągle się modliliście… Macie modlić się dalej. Rzecz wręcz niewiarygodna: poprzez krzyk demonów Matka Boża dawała znać, że jest nieustannie obecna i panuje nad całą sytuacją. Usłyszawszy to tak niezwykłe i zarazem upragnione pocieszenie, o. Arnold zamierza rozpocząć pieśń maryjną. Jednakże nie daje rady, ponieważ wybucha przeraźliwy i nigdy wcześniej nie słyszany dotąd ryk. Dławiąc się, jakby miał zaraz zwymiotować swoje wnętrzności, diabeł krzyczy: Idzie Ona, idzie Ona! Wielka Pani! Przesłuchując ten fragment taśmy magnetofonowej, prof. Goodman – wytrawna i doświadczona specjalistka z dziedziny religioznawstwa – przeżyła szok. Na marginesie stronicy w swej książce zapisała:
To, co słychać, jest tak przygniatające i tak sugestywne, że musiałam wyłączyć magnetofon, aby się uspokoić i zwalczyć mdłości, które z trudem opanowałam (s. 186).
W czasie modlitwy Anneliese ma niewiarygodną siłę: wyrywa się z objęć ojca i Piotra, a następnie upada na kolana, wstaje, znów upada – i tak kilkaset razy, raniąc sobie kolana.Egzorcyzm z 30 grudnia 1975 r. rozpoczął się tak samo jak wiele innych. Lecz naraz rozległ się wrzask demonów: Nie wychodzimy, bo Ten nie zezwala!
Boski Zbawiciel? – pyta kapłan. Tak… On tego nie chce. Dręczone wielogodzinnymi egzorcyzmami demony skowytały, pragnąc opuścić ciało dziewczyny, jednak otrzymywały z Nieba nakaz pozostania. Okazało się, że dopiero śmierć przyniosła ostateczne uwolnienie. W przededniu śmierci – wspomina o. Arnold – powiedziała nagle podczas egzorcyzmu: Proszę o rozgrzeszenie! – to było jej ostatnie słowo, jakie do mnie wypowiedziała. O północy duchowny rozkazał demonom, aby się uciszyły i pozwoliły zasnąć dziewczynie.
Anneliese położyła się i spokojnie zasnęła, nie budząc się już nigdy. Umarła z wycieńczenia. Po kilku latach doktor Theo Weber-Arma przestudiował orzeczenia lekarskie, odkrywając fakty, które zostały przemilczane w czasie głośnego procesu nad egzorcystami. Z odkryć tego szwajcarskiego uczonego wynika, że Anneliese Michel trzykrotnie poddawana była badaniom EEG. Każdorazowo wykluczano u niej istnienie epilepsji, a jednak podawano jej przez szereg lat m.in. zentropil i tegretol – środki antyepileptyczne o rujnującym dla organizmu działaniu ubocznym. Doktor nie ma wątpliwości, że wysokie stężenie tych preparatów i ich wieloletnie stosowanie musiało kiedyś doprowadzić organizm Anneliese do wycieńczenia i śmierci. Za błędną diagnozą i leczeniem szła oczywiście odpowiedzialność konkretnych lekarzy, do której jednak nigdy nie zostali oni pociągnięci.
Ekspiacja
Dlaczego Anneliese Michel została opętana przez złe duchy? Opętanie
dotyka osoby, które otwarły się na działanie szatana poprzez pakty satanistyczne, praktykowanie magii, spirytyzmu, bioenergoterapii czy innych form okultyzmu. U Anneliese nie można było znaleźć nawet śladu czegoś takiego.
W miarę przeciągającej się modlitwy nad dziewczyną i tajemniczego oporu ze strony złych duchów ks. Alt doszedł do następującego wniosku: Wydaje mi się to za udowodnione, że chodzi tutaj o typowy przypadek opętania ekspiacyjnego. W rozmaitych rozmowach, jakie w tym czasie z nią przeprowadziłem, dawała mi do zrozumienia, że znowu będzie bardzo ciężko. Ogromnie się tego bała i smuciła z tego powodu. Ale uważała, że to musi przyjść. W przypadku opętania ekspiacyjnego egzorcyści bardzo się natrudzą, ponieważ wcale nie tak łatwo jest zrozumieć sens pokuty. Jedyną pociechą, jaką się ma jako osoba niewtajemniczona, jest to, że poprzez to straszne cierpienie uratowanych jest wiele dusz. Czy tego rodzaju interpretacja nie była wyrazem bezsilności kapłana w walce ze złym duchem? Skąd wnioskował, że Anneliese cierpiała owe diabelskie udręki nie z powodu grzechów własnych, lecz cudzych? Wątpliwości te byłyby uzasadnione, gdyby dziewczyna nie pozostawiła po sobie osobistych notatek i nagrań z rozmów przeprowadzonych z kierownikami duchowymi.
Z dokumentów tych wynika, że Anneliese jasno i wyraźnie uświadamiała sobie to, że jej straszliwe zmaganie się z mocami zła oraz wszelkie wynikające stąd cierpienia i upokorzenia pomagają innym ludziom osiągnąć zbawienie. Owszem, wydaje się to dziwne i niezrozumiale dla dzisiejszego człowieka, wychowanego w duchu indywidualizmu.
Czy można wszak toczyć walkę duchową z szatanem zamiast i dla dobra drugiego człowieka? Od samego początku – od walki i zwycięstwa Chrystusa na Krzyżu – chrześcijaństwo odpowiada, że tak. Wraz z jedynym Zbawicielem i dzięki Jego jedynemu zwycięstwu nad szatanem prowadzimy duchową walkę z niewidzialnym światem upadłych aniołów: bytów osobowych, inteligentnych, całkowicie złych oraz wrogich Bogu i człowiekowi.
Niezależnie od protestów ze strony rzekomo „światłych umysłów” prawda ta integralnie przynależy do nauki wiary i przepowiadania Kościoła katolickiego od czasów pierwszych apostołów. Niestety, faktem jest, że za życia Anneliese Michel nawet niektórzy teologowie katoliccy otwarcie prezentowali poglądy odmienne w stosunku do nauki Kościoła.
Zdaniem ks. Alta, skazanego przez światopoglądowo uprzedzony sąd, zredukowanie przez niektórych teologów rzeczywistości opętania demonicznego do czysto naturalistycznych zaburzeń o charakterze psychicznym przyczyniło się w znacznym stopniu do porzucenia praktyki egzorcyzmowania. W Niemczech nie ma do dziś oficjalnie ustanowionych księży egzorcystów. Natomiast zainteresowanie okultyzmem w różnych postaciach – nie wykluczając satanizmu – staje się tam prawie powszechne. Niejednokrotnie pustoszejące budynki klasztorne i parafialne służą jako miejsca zebrań grup ezoterycznych, które – w swojej istocie – są satanistyczne. W takim oto duchowym klimacie Anneliese Michel coraz głębiej pojmowała, że jej straszliwe doświadczenia nie są daremne: służą przypomnieniu zlekceważonej przez zlaicyzowanych chrześcijan prawdy, że szatan rzeczywiście istnieje i że piekło także jest realnie istniejącym niebezpieczeństwem dla nie nawróconego człowieka. Taśmy magnetofonowe z przebiegu egzorcyzmów, zawierające zapis głosów demonów, zdjęcia zmasakrowanego ciała Anneliese i jej osobiste zapiski – to elementy jakby testamentu tej niemieckiej dziewczyny, przekazanego w szczególności tym, którzy nie liczą się już z niebezpieczeństwem działania szatana. Warto zapytać: z jakiej racji jej straszliwe udręki miałyby pomóc innym w zbawieniu? Otóż dlatego, że ta nie zrozumiana i posądzana o chorobę psychiczną dziewczyna miała rzeczywisty udział w Męce samego Jezusa. Wyłącznie dzięki temu zjednoczeniu z Ukrzyżowanym jej cierpienie miało zbawczy charakter: zbawczy nie tylko dla niej samej, ale także dla innych ludzi. Co więcej: to przecież sam Chrystus w niej cierpiał – takie bowiem jest znaczenie stygmatów, które widziało u Anneliese szereg osób. Dzięki głębokiej
więzi z Jezusem także owo trzymanie na uwięzi kilku demonów w jej ciele nabiera zbawczego wymiaru: chodzi bowiem o dokonywanie się zwycięskiej walki nad diabłem w Kościele, który jest Ciałem Mistycznym Chrystusa. A gdy w jednym członku Kościoła dokonuje się zmaganie z wrogami zbawienia, korzystają z tego inne członki – na wzór żywego organizmu.
Temu niezwykle trudnemu powołaniu towarzyszyły także szczególne łaski, jakie Anneliese otrzymywała od Zbawiciela. Otrzymywała od Niego mianowicie pouczenia, które – dla lepszego odróżnienia ich od sugestii szatańskich – przedstawiała swemu kierownikowi duchownemu. Pod datą 24.10.1975 roku zapisała następujące słowa Jezusa: Twoje cierpienie, twój smutek i brak pociechy służą mi do tego, aby ratować inne dusze. Innego dnia usłyszała: Nieprzerwanie proś i błagaj za twoich bliźnich, aby i oni także osiągnęli wieczną ojczyznę, a także: Módl się i ofiaruj wiele za moich kapłanów. Nie na darmo ukazałem ci wielkość i godność każdego kapłana, tak że zadrżałaś z bojaźni. Anneliese wiedziała, że nie cierpi na darmo, choć nie śmiała nawet przypuszczać, jak wielka nagroda spotka ją za tę godną najwyższego szacunku i podziwu ofiarność. W jej notatniku znajdujemy niezwykły, wzruszający dialog: Musisz jeszcze coś zapisać – mówi Zbawiciel.
Nie chciałam tego zapisać – wyjaśnia Anneliese – ponieważ sądziłam, że jest to od szatana; poza tym moja dusza wzdraga się przed tym. Zbawiciel żąda ode mnie posłuszeństwa, dlatego to zapisuję.
Zbawiciel powiedział: „Zostaniesz wielką świętą”. Nie chciałam nadal w to uwierzyć, wtedy Zbawiciel dał mi znak, że dobrze usłyszałam. Łzy płaczu….
ks. Andrzej Trojanowski TChr
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz