15 października 2015

Bestia z Bedburga - historia Petera Stübbe.


Pod koniec XVI wieku w niemieckiej wiosce Bedburg zagościł strach, gdy w niejasnych okolicznościach zaczęły znikać kobiety, mężczyźni i dzieci. Przerażeni mieszkańcy wkrótce natrafili na ich martwe, rozszarpane ciała. Przez 25 lat bestia pozostawała nieuchwytna, zabijając 18 osób. Mieszkańcy nie wiedzieli, że ta przerażająca tajemnica miała jak najbardziej ludzkie oblicze, a morderca mieszkał wśród nich...

Na początku myślano, że za ataki odpowiedzialne są wilki. Jednak kiedy stwierdzono, że większość ofiar nosiła ślady gwałtu, wszystko stało się jasne - zbrodnie te popełnia wilkołak! Winnego złapano, osądzono i stracono, doprowadzając tym samym do najsłynniejszego procesu o "wilkołactwo" w nowożytnej Europie. Jednak czy Peter Stübbe faktycznie był winny wszystkich zarzucanych mu czynów? Nie jest to takie pewne...




Na skraju lasu...


XVI-wieczny Bedburg (rejencja Kolonii w Nadrenii Północnej-Westfalii) zamieszkiwało zaledwie kilkuset mieszkańców. Wszyscy żyli w niezwykle surowych warunkach, a większość ledwo wiązała koniec z końcem. Ich drewniane chaty stojące na skraju lasu były niezwykle skromne. Aby przeżyć, mieszkańcy utrzymywali się z wyrębu drzew, a ci zamożniejsi hodowali krowy, kozy i owce. Dwieście lat wcześniej epidemia "czarnej śmierci" zdziesiątkowała ludność ówczesnej Europy.

W samym Bedburgu liczebność mieszkańców spadła o ponad połowę. Sprawiło to, że tereny wcześniej zamieszkane znacznie się wyludniły. Uprawne pola i łąki porosły gęstymi lasami, w których człowiek nie był już panem. Tam rządziły wilki, których mieszkańcy obawiali się najbardziej. Dawne lęki przed tym co pochodzi z lasu wróciły w momencie, gdy zaczęto natrafiać na martwe i rozszarpane bydło. Winne temu mogło być tylko jedno zwierzę - wilk.

Mieszkańcy szybko postanowili coś z tym zrobić. Każdy, kto był zdolny do polowania, wziął udział w obławie na grasujące w pobliżu domostw zwierzęta. Uzbrojeni we wszystko, co mieli pod ręką, z pomocą psów przeczesywali każdy metr lasu. Każdy wilk, na którego natrafili, ginął natychmiast. W ciągu kilku następnych tygodni populacja wilków znacznie się zmniejszyła, jednak problem nie zniknął. Wręcz przeciwnie...

Wilki zawsze winne


W polowaniach brał udział także jeden z najzamożniejszych mieszkańców - Peter Stübbe (według niektórych źródeł - Peter Stube, Peeter Stubbe, Peter Stübbe lub Peter Stumpf). Cieszył się on ogromnym szacunkiem wśród swoich sąsiadów. Był wdowcem, samotnie wychowującym pierworodnego syna i 16-letnią córkę Beele (Sybile). Urodził się w roku 1525 w Epprath, niedaleko Bedburga, w którym się wychował i mieszkał. Naprawdę nazywał się Peeter Abal (Abil lub Ubel) Griswold, a jego majątek zapewniał mu ogromne uznanie i wpływy. Nic w wiosce nie mogło się wydarzyć bez jego wiedzy.

Wilki coraz rzadziej zaglądały do ludzkich gospodarstw, mimo to groza i strach nie minęły. W roku 1564 w Bedburgu zaczęły w niejasnych okolicznościach znikać dzieci. Niewytłumaczalne zniknięcia najmłodszych mieszkańców wzbudziły nieopisany niepokój. Co prawda w tamtych czasach niewiele dzieci dożywało dorosłości, a na niektórych obszarachumierał nawet co drugi noworodek. Czymś naturalnym była jednak śmierć dziecka, która nie dziwiła nikogo, ale nie jego nagłe zniknięcie. Historie o zaginionych dzieciach były obecne w opowieściach lokalnego folkloru i budziły prawdziwą trwogę w sercach ludzi, gdyż nie miały racjonalnego wytłumaczenia.Trzeba pamiętać, że wiek XVI był okresem religijnych niepokojów i zawirowań. Doszło wtedy do przeniesienia akcentów w sferze nadprzyrodzonej. Wszystko co niezwykłe przestało być już cudowne i pochodzące od Boga. Zaczęto to przypisywać Szatanowi, który - według Kościoła - łamał prawa natury. Kilka wieków wcześniej wiarę w czary uważano jedynie za herezję. Teraz Kościół zaostrzył swoją walkę z heretykami i zaczął ich palić na stosach. Ludzie wszędzie dookoła dopatrywali się zjawisk nadprzyrodzonych, a gdy nie znajdowali logicznego wytłumaczenia - wybierali irracjonalne.

Gwałciciel z Bedburga


Gdy odkryto pierwsze ciała zaginionych dzieci, mieszkańcy nie mogli uwierzyć w to, co zobaczyli. Rozszarpane i nadgryzione zwłoki zapoczątkowały w Bedburgu psychozę strachu, jakiego wcześniej tutaj nie znano. Potem odkrycia stały się jeszcze bardziej dramatyczne. Znajdowano dzieci na wpół pożarte, bez głów lub bez kończyn. Nie można już było winić za to głodnych wilków. Gdy zauważono, że niektóre ofiary krwawiły z miejsc intymnych, stało się oczywiste, że przed śmiercią (lub bezpośrednio po niej) zostały brutalnie gwałcone. Tego nie mogło dokonać żadne zwierzę. Nie wyobrażano sobie również, aby takiej niegodziwości mógłby się dopuścić zwykły człowiek. Kto mógłby w taki sposób zabijać dzieci, symbol niewinności i dobroci Bożej? Dla mieszkańców była to niepojęta zagadka. Nie rozumieli tego, więc za wszelką cenę starali się znaleźć jakąkolwiek odpowiedź.

Szybko znaleziono wytłumaczenie: mordowała bestia! Ślady na ciałach ofiar skłoniły wszystkich do przekonania, że bestia była jednocześnie człowiekiem. Wynik śledztwa przeprowadzonego przez lokalną parafię był jednoznaczny. W Bedburgu grasował wilkołak! Dzisiaj nie wierzymy już w wilkołaki, ale wtedy istnienie pół-człowieka, pół-wilka nie dziwiło nikogo. Dla ówczesnych ludzi nie były to brednie, lecz całkowicie logiczne wytłumaczenie. Już sama myśl, że morderca mógłby być jednym z nich była dla nich zbyt przerażająca i kłóciłaby się z ich koncepcją pobożnego chrześcijanina.

Córka sprytnego kowala


Z pisemnych relacji dowiadujemy się, że rozpoczęto poszukiwania. Świadczyć to może o tym, że wśród niektórych mieszkańców pojawiły się podejrzenia co do konkretnych osób. Tymczasem mijały kolejne lata, a mordercy wciąż nie znaleziono. Ginęły zarówno kolejne dzieci, jak i kobiety. Znikały one ze swoich domostw, jak również z leśnych ścieżek, którymi chodziły. Niektórych ciał nie odnaleziono nigdy. Te, na które udało się natrafić, miały przegryzione gardła, czasami ciała były częściowo zjedzone. W przypadku zamordowanych kobiet ciężarnych, znajdowano je z rozprutymi brzuchami, w których brakowało płodów.

Opisany został również przypadek jedynego potrójnego morderstwa w Bedburgu. Morderca miał zauważyć dwóch mężczyzn i kobietę, którzy spacerowali po lesie. Zawołał jednego z nich po imieniu, twierdząc, że bardzo potrzebuje pomocy w podniesieniu ciężkiego pnia. Gdy młody człowiek poszedł w kierunku wołającego głosu i zniknął swoim towarzyszom z oczu, został zabity uderzeniem w głowę. Drugi mężczyzna po chwili poszedł go szukać. On również został zamordowany w podobny sposób. Bojąc się o swoje bezpieczeństwo, kobieta zaczęła uciekać. Napastnik dogonił ją jednak i złapał. Po kilku dniach znaleziono w lesie ciała mężczyzn. Kobiety nie odnaleziono. Uznano więc, że po zgwałceniu i zabiciu została zjedzona w całości...

Paranoja mieszkańców osiągnęła swój szczyt. Postanowiono zgładzić całą okoliczną populację wilków, gdyż sądzono, że każdy wilk może być potencjalnym wilkołakiem. Przełom nastąpił na początku października 1589 roku, gdy jeden z ojców (miejscowy kowal) postanowił zadbać o bezpieczeństwo swojej najmłodszej córki. Wiedząc jak atakuje bestia, wykuł z żelaza obrożę, którą założył na szyję swojego dziecka. Miało jej to zapewnić bezpieczeństwo. I zapewniło...

Stübbe i magiczny pas


Nieznana z imienia dziewczynka z obrożą na szyi spacerowała po leśnych ścieżkach, gdy zaatakowała ją bestia. Mimo kilku prób przegryzienia jej szyi, żelazna obręcz zdała swój egzamin, co dało ofierze czas na wyrwanie się z uścisku napastnika i ucieczkę. Zaalarmowani jej krzykiem mieszkańcy pobiegli w jej stronę. Zobaczyli wtedy wielkiego wilka uciekającego w stronę gęstego lasu. Rzucili się za nim w pogoń. Gdy psy okrążyły zarośla - miejsce potencjalnej kryjówki wilka, kilku mężczyzn z widłami podeszło bliżej. Ku ich zdumieniu, gdy przedarli się przez owe zarośla, zamiast wilka natrafili na siedzącego tam i płaczącego człowieka, którego dobrze znali. Był nim Peter Stübbe!

Naoczny świadek tych wydarzeń, Georg Bore, napisał później, że goniony mężczyzna zdjął swój magiczny pas i w tym samym momencie zmienił się z wilka w człowieka. Inni świadkowie zaprzeczyli temu, ponieważ nie widzieli tam żadnego pasa. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że Stübbe w rękach trzymał tylko zwykły kij. Ludzie nie mogli uwierzyć własnym oczom. Najpierw pomyślano, że to nie jest prawdziwy Peter, tylko bestia, która przybrała jego kształt, by zmylić pościg. Kroniki milczą na temat tego, czy zaatakowana dziewczynka rozpoznała w napastniku Petera Stübbe, którego na pewno bardzo dobrze znała. Mimo braku dowodów postanowiono zamknąć płaczącego mężczyznę w jego własnym domu, a gdy upewniono się, że to prawdziwy Stübbe, postanowiono osądzić go za zbrodnie, których dokonał pod postacią wilkołaka.

Tortury dobre na wszystko...


Peter Stübbe został uznany za wilkołaka i postawiony przed sądem 28 października 1589 roku. Na początku do niczego się nie przyznawał, jednak kiedy kat zaczął poddawać go torturom, oskarżony przyznał się do wszystkich zarzucanych mu czynów. Mało tego, ze szczegółami zaczął opowiadać o wszystkich sposobach mordowania. Rozciągany na kole i przypalany, opowiedział przesłuchującym go ludziom swoją historię i opisał wszystkie złe uczynki, jakich dopuścił się podczas swojego życia. Opowiedział jak od dwunastego roku życia miał upodobanie do czynienia wszelkiego zła. Poprosił też samego diabła, by ten dał mu możliwość popełniania okrutnych zbrodni pod postacią wilka. Miało to uniemożliwić mu bycie rozpoznanym przez współmieszkańców Bedburga. Diabeł spełnił jego prośbę, dając mu magiczny pas, który po założeniu zmieniał Petera w wilka.

Gdy nie mógł zabić człowieka, zadowalał się rozszarpywaniem i zjadaniem kóz, owiec i krów. Przyznał się także do utrzymywania intymnych relacji ze swoją córką Beele, której spłodził syna, a także do podobnych kontaktów ze swoją rodzoną siostrą. Swojego syna, który był jego największą radością, zwabił do lasu, zabił i zjadł jego mózg, tylko dlatego, że nie mógł się powstrzymać przed czynieniem zła. Na koniec przesłuchania Stübbe przyznał się, że w całym morderczym procederze wspierały go i pomagały mu dwie kobiety, mieszkające razem z nim. Jedną z nich była niejaka Katharina Trump (Trumpen lub Trompen), z którą żył w związku bez ślubu po śmierci swojej żony. Drugą jego pomocnicą miała być jego córka Beele, ofiara jego kazirodczych żądz.

Na pytanie o swój magiczny pas odparł, że wyrzucił go do głębokiego rowu w momencie jego schwytania. Jednak gdy tego samego dnia grupa kilku mężczyzn udała się do wskazanego miejsca, nie odnaleziono pasa. To nie przeszkodziło sędziemu, by uznać zeznania oskarżonego za prawdziwe i skazać go na śmierć w męczarniach tak okrutnych jak te, których doświadczyły ofiary bestii.

Wyrok brzmiał: "Stübbe Peeter, główny winowajca, zostaje skazany na łamanie kołem i rozerwanie ciała w dziesięciu różnych miejscach rozżarzonymi obcęgami tak, aby oddzieliło się ono od kości, a potem na poćwiartowanie nóg i ramion za pomocą drewnianych kijów lub młotków, następnie na ścięcie głowy i wreszcie na spalenie na popiół".

Oprócz niego skazano również dwie jego "pomocnice". Beele Stübbe i Katharina Trump zostały skazane na spalenie żywcem na stosie.

Sprawiedliwość na stosie


Egzekucja Petera Stübbe odbyła się 31 października 1589 roku i zgromadziła ponad 400 osób, chcących na własne oczy zobaczyć jak w męczarniach umiera bestia, która przez 25 lat terroryzowała Bedburg. Wśród świadków kaźni byli również książęta i możnowładcy z okolicznych miast.

Kat w sposób szczegółowy wykonał wszystkie postanowienia sądu. Najpierw połamano go kołem, by chwilę później wyrwać mu kawałki ciała z dziesięciu różnych miejsc. Obcięto mu genitalia, nogi i ręce. Kiedy uznano, że Stübbe wycierpiał się już wystarczająco, kat jednym uderzeniem ściął mu głowę. Następnie bezgłowy korpus skazańca wrzucono na rozpalony stos, gdzie płonęły już dwie oskarżone o współudział kobiety.
Ku przestrodze, władze miejskie postanowiły wbić w ziemię pal, na którym umieszczono koło z zawieszonymi na nim częściami ciała skazańca. Na kole umiejscowiono drewniany wizerunek wilka i poranioną, odciętą głowę Petera. Z koła zwisało na sznurkach 18 kawałków drewna. Symbolizowały one wszystkie 18 ofiar Petera Stübbe.

Świadkami zeznań wymuszonych torturami oraz samej egzekucji byli między innymi: Tyse Artyne, William Brewar, Adolf Staedt i George Bores. Gdy pół roku później w Niemczech ukazał się anonimowy, 16-stronicowy pamflet opisujący życie i proces "bestii z Bedburga" pt. "A true Discourse. Declaring the damnable life and death of one Stübbe Peeter, a most wicked Sorcerer, who in the likeness of a Woolfe committed many murders, continuing this devilish practice 25 Years, killing and devouring Men, Women, and Children. Who for the same fact was taken and executed the 31st of October last past in the town of Bedbur near the City of Collin in Germany" ("Prawdziwa rozprawa. Opisująca potępione życie i śmierć Stübbe Peetera, najbardziej nikczemnego czarownika, który na podobieństwo wilka dokonał wielu morderstw i kontynuował te diabelskie praktyki przez 25 lat, zabijając i pożerając mężczyzn, kobiety i dzieci. Którego to z tej samem przyczyny schwytano i stracono 31 października w mieście Bedburg, niedaleko Koloni w Niemczech."), o sprawie zrobiło się głośno w całych Niemczech. George Bores zabrał kopię dzieła do Anglii, gdzie przetłumaczono ją na język angielski. To sprawiło, że historia wilkołaka z Bedburga (niektórzy nazywali go wilkołakiem z Epprath) stała się znana niemal w całej Europie.

Postscriptum


Pomimo zapewnień autora kroniki, że Stübbe do wszystkiego przyznał się z własnej woli, dziś możemy uznać jego dobrowolne zeznania za fikcję literacką. W ramach przygotowań do przesłuchania pokazywano ofiarom narzędzia tortur. Wszyscy wiedzieli, na czym owe tortury polegały, a powszechnie wiadomo również, że człowiek jest gotowy przyznać się do wszystkiego, byleby tylko uniknąć kaźni. Nietrudno odnieść wrażenie, że proces Stübbe'a był czysto pokazowy. Przecież trzeba było znaleźć winnego okropnych zbrodni, a jedyne dowody, jakimi dysponował sąd, pochodziły z ust torturowanego człowieka.

Dziś wielu historyków twierdzi coraz śmielej, że Stübbe był niewinny zarzucanych mu czynów. Miał po prostu ogromnego pecha, że znalazł się na drodze pościgu za wilkiem. Wilk uciekł, Stübbe takiej możliwości już nie miał. To doprowadziło do błędnego przekonania, że nastąpiła przemiana wilka w człowieka. Czy w okolicy grasował inny seryjny morderca, czy może Peter sam był psychopatą dokonującym zbrodni na tle seksualnym? Obie hipotezy są prawdopodobne. W każdym razie na pewno nie było tam zmieniającego postać wilkołaka, a opis pościgu bestii i jej zmiany za pomocą magicznego pasa, sporządzony przez Georga Bore'a, miał na celu jedynie potwierdzić winę Stübbe'a i zamknąć sprawę, utwierdzając ludzi w przekonaniu, że istnieje świat bestii i czarów, od których uwolnić ludzkość może tylko Kościół i płonący stos...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz